23 lipca 2017

...Malta! (1)

W tym roku lato w Polsce szczególnie nas nie rozpieszcza. Kiedy za oknem pada deszcz, w głowie pojawia się myśl "a może by tak pojechać do ciepłego?". Z uwagi na inne plany w tym roku nici z wakacyjnego wyjazdu latem na gorące wyspy (spokojnie, odbijemy to sobie na jesieni!). Pozostaje więc wspominać zeszłoroczny wypad na Maltę. Dla tych, którzy nadal nie mogą zdecydować się czy warto jechać, szczególnie polecam lekturę postów z Malty!

Nieistniejące już Azure Window, którego zdjęcia zainspirowały mnie do wyjazdu na Maltę

Pomysł na wyjazd pojawił się przy przeglądaniu Internetu pewnego wczesnowiosennego dnia. W oko wpadło mi zdjęcie formacji skalnej Azure Window. Zaskoczona jego pięknem postanowiłam poszukać opcji na dostanie się w to miejsce. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu: loty dostępne z Gdańska za rozsądne pieniądze. Pozostało czekać na dobrą okazję i poszukać kogoś, kto tak jak ja chętnie wygrzałby się na południu Europy. Wspólnie z przyjaciółką z czasów licealnych zakupiłyśmy bilety za 250zł w obie strony! Drugie tyle kosztowało nas wynajęcie pokoju przez portal Airbnb.com. Zdecydowałyśmy się oczywiście na skromną opcję i wybrałyśmy pokój w Centru San Frangisk ze wspólną łazienką i dostępem do kuchni. Dosłownie minutkę drogi od miejsca, w którym mieszkałyśmy był Lidl, co zdecydowanie ułatwiło nam sprawę z wyżywieniem. Korzystając z tej opcji śniadania i kolacje przygotowywałyśmy sobie same i posilałyśmy się na ogólnodostępnym tarasie.


Lokalizacja Centru San Frangisk


Za tą cenę miejsce zdecydowanie warte uwagi. Czysty pokój, dostęp do kuchni, fajna lokalizacja zdecydowanie na plus! Traktowałyśmy nasz hostel jako bazę wypadową i nie spędzałyśmy tam zbyt wiele czasu. Dla tych którzy jeszcze nie korzystają z serwisu Airbnb polecam kliknąć w link, założyć konto i poszukać inspiracji! 


Na Malcie językami urzędowymi są maltański i angielski.Osobiście nie miałyśmy żadnych problemów z porozumiewaniem się na miejscu. Zaraz po przylocie napotkałyśmy problemy z dostaniem się do hostelu nie ogarniając jeszcze komunikacji miejskiej ;) Zajęło nam to zdecydowanie więcej czasu niż się spodziewałyśmy. Co ciekawe, pomogła nam uprzejma Polka, mieszkająca na wyspie. Komunikacja miejska na Malcie oferuje karty miejskie ważne tydzień czasu - Tallinja Card. Koszt takiej karty to 21€. Ważna jest tydzień i w tym czasie korzystać można z autobusów bez ograniczeń na Malcie i Gozo. Gozo jest sąsiednią wyspą, która wspólnie z Comino i kilkoma jeszcze mniejszymi wysepkami wchodzi w skład Republiki Malty.

Lager rodem z Malty! Ratunek w gorące dni ;)

Na Malcie byłyśmy tydzień w pierwszej połowie czerwca 2016 roku. Towarzyszyła tam wtedy przepiękna pogoda i średnio 28 stopni w ciągu dnia. Z racji tego, że nie miałyśmy zbyt wiele czasu nasz grafik pozostawał dość napięty. Jako zawzięte turystki postawiłyśmy sobie za cel zwiedzenie najważniejszych atrakcji wszystkich trzech głównych wysp- Malty, Gozo i Comino.

Już pierwszego dnia wieczorem wybrałyśmy się na spacer do Cichego Miasta - Mdiny. Zakaz wjazdu mają tam niemal wszystkie pojazdy. Miasteczko, rzeczywiście jest szczególnie ciche i spokojne.






Kolejnego dnia z samego rana zdecydowałyśmy się na przemieszczenie się na Gozo promem, który kosztował 5€ (bilet płatny tylko przy powrocie z Gozo na Maltę). Z naszego hostelu droga do portu skąd odpływały promy zajmowała około 1,5 godziny autobusem. Wstępnie na Gozo planowałyśmy spędzić tylko jeden, ale za to bardzo aktywny, dzień. Przedłużające się zachwyty nad odwiedzanymi miejscami spowodowały lekkie opóźnienia, przez o na wyspę wracałyśmy jeszcze dwa razy.

Zachwycił mnie kolor wody!
Za pierwszy punkt naszej wyprawy na Gozo obrałyśmy oczywiście Azure Window! Widok nie z tej ziemi! Co prawda tłumy w autobusie jadącym w stronę atrakcji ale trudno się dziwić, bo Azure Window uznawane było za symbol Malty i po prostu nie wypadało go pominąć podczas pobytu. Dlaczego było? Słynny łuk skalny zapadł się pod wodę w trakcie silnego sztormu 8 marca tego roku. Co prawda, geolodzy już od dawna trąbili o takim zagrożeniu, jednak nikt nie spodziewał się, że nastąpi to już w tym roku.


Skaliste, popękane wybrzeże w okolicach Azure Window.

Zapierający dech w piersiach widok! Nie mogłam uwierzyć, że widzę na własne oczy to, co jeszcze kilka tygodni temu oglądałam z zachwytem w Google Images ;) 
Blue Hole tuż obok Azure Window... Brrr. Panowie na zdjęciu muszą być mocno zahartowani!


Btw! W okolicach Azure Window także kręcona była Gra o Tron (fanom polecam także wcześniejszy post o Irlandii Północnej!).

Tuż obok Azure Window, przy samym brzegu, znajduje się głęboka na około 60m Błękitna Dziura (Blue Hole), która jest atrakcją głównie dla nurków. Nie wiem co mnie podkusiło ale nie mogłam odmówić sobie wejścia do wody w tym miejscu... Rozgrzana słońcem żwawo ruszyłam w jej stronę i bez wahania weszłam do wody, która okazała się LODOWATO zimna! Przepłynęłam może trzy metry  - prosto do najbliższego miejsca, w którym dało się wyleźć! Never again! Nie polecam ;) 

Ciekawym miejscem, również w okolicach Azure Window, jest Inland Sea - zatoka połączona z morzem bardzo wąskim prześwitem w skale, która powstała kilka milionów lat temu, w wyniku zapadnięcia się dwóch jaskiń.

Inland Sea

Kolejnym miejscem , które było na naszej liście "must see" była Czerwona Plaża- Ramla Bay. Swoją nazwę zawdzięcza szczególnemu kolorowi piasku. Zobaczcie sami:



Postanowiłyśmy zatrzymać się na chwilkę w tym miejscu i skorzystać z okazji do kąpieli w Morzu Śródziemnym.


Nieco lepiej niż w Bałtyku... ;)
Kolejnym miejscem, które szczególnie chciałam odwiedzić będąc na Gozo było miasteczko Marsalforn a dokładniej rzecz ujmując znajdujące się w okolicy panwie solne - prostokątne, kwadratowe baseny, w których zbiera się wodę morską i wydobywa sól. Przyznam szczerze, że miejsce to zrobiło na mnie szczególe wrażenie! Przepiękna okolica śniła mi się jeszcze kilkukrotnie po powrocie do Polski!






Na miejscu można kupić woreczek soli za rozsądną cenę w ramach pamiątki.

Wydobywanie w ten sposób soli jest na Malcie swojską tradycją i ważnym elementem kultury.

Kolejnym etapem naszego pobytu na Gozo miały być Świątynie Ggatija wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kompleks datowany jest na około 3500 rok p.n.e. Niestety z braku czasu oraz okrojonego budżetu (wstęp kosztował bodajże 10€) zdecydowałyśmy się na obejrzenie miejsca tylko z zewnątrz. Postanowiłyśmy zajrzeć do jednej z megalitycznych maltańskich świątyń na głównej wyspie Malcie... ale o tym w kolejnym poście!

Odwiedzone miejsca na Gozo. Od lewej: Azure Window i Blue Hole, Inland Sea, Salt Pans, Ggantija Temple, Ramla Bay.





7 lipca 2017

Irlandia Północna

Trochę czasu minęło od ostatniego posta... a działo się wiele, więc wiele jest do nadrobienia! 

Tym razem przy okazji krótkiego kilkudniowego wyjazdu do Dublina (o tym mieście innym razem) skorzystaliśmy z oferty Finn McCools Tours i wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę autokarową do Irlandii Północnej.

Start z Centrum Dublina. Godzina 6:30.Wyruszamy w stronę Belfastu ale do samego miasta jeszcze nie wjeżdżamy. Po dwóch godzinach zatrzymujemy się na chwilę na stacji benzynowej celem skorzystania z tego, z czego warto w podróży skorzystać  i ruszamy dalej ;)

Po kilkudziesięciu minutach przewodniczka oznajmia, że za chwilkę dotrzemy do pierwszego punktu wycieczki - The Dark Hedges. Dostajemy zadanie - zrobić zdjęcie, na którym nie będzie ani jednego turysty. Wysiadamy z autokaru i kierujemy się w stronę przepięknej alei rozłożystych drzew. Buki zostały posadzone w XVIII wieku przez rodzinę Stuartów, do których posiadłości droga ta prowadziła. To obecnie atrakcja warta uwagi także dla fanów serialu "Gra o Tron". Aleja pojawia się w pierwszym odcinku drugiego sezonu. Po kilku minutach wracamy do autokaru nieco zawiedzeni, bo wykonanie fajnego zdjęcia, mimo przepięknych okoliczności, graniczy z cudem... Nie udało się wykonać zadania w 100%. Chociaż... ;)




Kolejnym etapem wycieczki jest króciutki postój w okolicy Dunluce Castle. Wysiadamy z autokaru i dostajemy kilka minut na pstryknięcie fotek. Podobno ruiny tego średniowiecznego zamku są nawiedzone. Podróżni widują postać kobiety w białej sukni spoglądającej w stronę wody. Legenda mówi, że to duch Maive Roe, która niegdyś zamek ten zamieszkiwała. Wyparuje ona swojego ukochanego, który razem z nią wypłyną w morze uciekając przed niechcianym ożenkiem Maive. Niestety wzburzone morze zabrało oba życia. Maive do dziś pojawia się na skraju klifu i wypatruje łodzi ukochanego. 
W 1639 roku, w nocy część zamku będąca kuchnią wraz z jej pracownikami, zapadła się do wody.



Ruszamy dalej. Kolejnym przystankiem jest Grobla Olbrzyma (Giant's Causeway). Po dotarciu na miejsce mamy do wybory dwie opcje - za około 3 funty od osoby zjechać i wjechać z powrotem autobusikiem lub ruszyć pieszo nad brzeg morza. Wybieramy drugą opcję i napawamy się widokami, korzystając z okazji do pstrykania zdjęć!


Schodzimy niżej a przed nami rozpościera się widok nie z tej ziemi. Jedynym minusem są tłumy ludzi spacerujących po skałach. Giant's Causeway - Obiekt z listy światowego dziedzictwa UNESCO - to formacja skalna składająca się z gęsto ułożonych kolumn bazaltowych uformowanych w trakcie erupcji wulkanu.
Ale ciiiii... Irlandczycy mają swoją własną teorię na ten temat i nie wierzą w naukowe wyjaśnienia. Podobno olbrzym Finn McCool wybudował groblę aby móc przejść suchą stopą do Szkocji, by pokonać swojego odpowiednika. Przeraźił się jednak wielkości przeciwnika i wrócił do Irlandii. Postanowił przebrać się za dziecko co okazało się strzałem w 10. Szkocki olbrzym widząc tak ogromne dziecko zaniechał pomysłu spotkania jego ojca i uciekł w popłochu do Szkocji po drodze niszcząc groblę tak aby przeciwnik nie miał możliwości przejścia na drugą stronę.
Sami wybierzcie, która wersja wydarzeń wydaje się Wam bardziej prawdopodobna. My postawiliśmy na tą drugą, Irlandzką, nie naukową ;)
Warto zaznaczyć, że zapadła decyzja o ogrodzeniu kolumn bazaltowych na całej długości wybrzeża. W przyszłym roku już nie będzie można tak swobodnie po nich spacerować.






Kolejnym etapem wycieczki jest Carrick-a-Rede Rope Bridge. Sam most linowy, który swoją drogą jest jedną z najważniejszych atrakcji Iralndii Północnej, nie zrobił na nas wielkiego wrażenia. Długi na około 20 metrów, pod nim kilka metrów w dół i widok na przepływającą w wąskiej szczelinie wodę.  Wstęp na most kosztuje £7.To co wywarło na nas większe wrażenie do okoliczna przyroda i ogromna przestrzeń. Warto tam pojechać chociażby dla tych widoków!








Niedaleko parkingu, na którym zatrzymują się odwiedzający, jest jeszcze jedna lokalizacja, którą chętnie odwiedzają fani Gry o Tron:






Zmęczeni i jednocześnie zachłyśnięci przyrodą Północnej Irlandii kierujemy się do przedostatniego punktu wycieczki - jaskinia, w której Melisandre urodziła "cień".Z miejscem tym wiąże się ciekawostka. Na końcu jaskini właściciel prywatnej posesji postawił bramę prowadzącą na jego teren. Reżyser serialu i inne osoby odpowiedzialne za produkcję były zdania, że brama musi znikąć, a przestrzeń powinna pozostać otwarta. Niestety właściciel posesji, mimo obietnic sowitej zapłaty i postawienia nowej bramy po zakończeniu zdjęć, nie zgodził się na pomysł ekipy. Wprawne oko fana serialu zauważy więc, że niektóre ujęcia kręcone są jakby zza prętów bramy ;).




Ostatnim przystankiem na trasie powrotnej był Belfast. Dostaliśmy godzinę czasu na posiłek. Niestety nie udało nam się zobaczyć zbyt wiele w tym czasie, a zwiedzanie ograniczyło się do obserwowania zza szyby autokaru. Pocieszeniem okazał się sklep z amerykańskimi słodyczami, na który natknęliśmy się w galerii handlowej. Jako zagorzała fanka M&M'sów czuję się usatysfakcjonowana!



Dublin przywitaliśmy zmęczeni i stęsknieni około godziny 20. Po drodze do domku zahaczyliśmy obowiązkowo typowy irlandzki bar z muzyką na żywo i uraczyliśmy się Guinnessem na dobre zakończenie ostatniego wieczoru w Irlandii!

Koszt takiej jednodniowej wycieczki to 55€ za osobę. Wg mnie warto skorzystać będąc w Dublinie!

Pozdrawiam!
A.